Spodziewałem się raczej motywu z pętlą czasową - w takim sensie, że Jack nie zdoła zmienić przyszłości, a jego działania jedynie zapoczątkują wydarzenia, jakich efekty widzi po pierwszym zamknięciu w kostnicy (czyli np. matka czytająca list, zasypia nad nim z niedopałkiem...). Samej końcówki łatwo się domyśliłem - Jack musiał umrzeć w 1992, by jego świadomość mogła pozostać w przyszłości. Ale to żaden minus - w przypadku takich historii, to tylko czysta frajda, jeśli samemu ułoży się wszystkie elementy układanki.
Twórcy wybrnęli jednak z mojej przygnębiającej wizji "braku-mozliwości-zmieniania-wydarzeń" brawurowo, tworząc film z happy endem, ale wiarygodnym. W większosci tego typu dzieł, można bez problemu wytknąć luki w scenariuszu - tutaj wszystko się klei. Rewelacyjne, dodatkowo świetnie zagrane kino.